sobota, 10 września 2011

Bóg...

Naszła mi myśl, żeby napisać o Bogu...
Wielu uważa, że słuchanie Jezusa jest idiotyzmem, że Bóg nie istnieje i tak dalej. Oczywiście nie da się udowodnić istnienia Boga, ale Jezusa już bardziej - mam tutaj na myśli historyczną postać, która żyła jakieś 2000 lat temu. Wtrącę iż wypełnianie woli Bożej nie jest idiotyzmem, ponieważ w idei jest dążenie do świętości, tak więc ciągłe udoskonalanie się i tworzenie lepszego świata. Piszę dążenie bo na szczęście nie ma ideałów na tej ziemi - idealny świat byłby po prostu nudny i bezcelowy.

Ale nie o tym chciałem tutaj napisać. Chciałem napisać o tym jak doświadczam Boga w swoim życiu. To jest bardzo ciekawe bo nie doświadczam Go jakoś szczególnie na modlitwie wspólnotowej. A najbardziej nie lubię takich modlitw co grają na uczuciach (jakieś świeczki, odpowiedni klimat, muzyka, charyzmaty nadzwyczajne itp) Oczywiście czasem są takie momenty gdzie wychodzę cały naładowany by wielbić Boga, ale to są rzadkości. Może dlatego, że coś szwankuje z modlitwą osobistą? Podobno jak się nie potrafi modlić osobiście to nie da się modlić we wspólnocie. Problem jest tylko w tym, że na modlitwie osobistej bardzo często odczuwam działanie Boga, czyli wychodziłoby na to, że jednak potrafię się samemu modlić. Więc modlitwa osobista jest jedną z form doświadczania Go. Ale to nie wszystko. Czasem mam jakieś prośby... czasem są dość głupie patrząc z perspektywy czasu, czasem przydały by mi się w życiu. Nie wiem, czy Bóg jest jakimś kawalarzem czy coś ale czasem tą najgłupszą prośbę spełni... Pozostaje mi się cieszyć, że też ma poczucie humoru. Czasem dość dziwne... np robi całkiem odwrotnie niż sobie tego życzę, po czym wychodzi, że to On miał rację... i weź tu się z takim zakładaj :D
Dość często nie chce mi się uczyć. Ale są czasem naprawdę takie dni, kiedy nie mam okazji nawet zajrzeć co muszę wiedzieć na dany spr czy kartkówkę.Czasem wystarczy, że się pomodlę i następnego dnia dowiaduję się, że mamy zastępstwo albo sprawdzian jest przełożony. Oczywiście gdy nie chce mi się uczyć to zwykle taki sprawdzian się odbywa i dostaję z niego najzwyklejszą kapę.
Czasem też przychodzą takie dni, kiedy coś mnie trapi... czasem są to dołki, czasem jakieś trudne sprawy gdzie trzeba podjąć poważną decyzję. Dużo wtedy rozmawiam z Bogiem, dużo też sobie rozmyślam. Czasem znajdę odpowiedź na moje pytanie w Biblii a czasem przyjdzie mi po prostu do głowy. Zachwycająca jest moc, przekaz i uniwersalność Pisma Świętego. Pamiętam taki jeden zabawy dzień na rekolekcjach. Otóż zmagałem się z pewnym problemem i cały ale to cały dzień był tak jakby ułożony specjalnie pode mnie. Czytania, psalmy, konferencje, tematy spotkań i po prostu wszystko dawało mi odpowiedź na moje pytanie. Może nie tyle co odpowiedź na pytanie, ale przekonanie mnie, że jednak nie mam racji. Po tym wydarzeniu stałem się bardziej odważny no i oczywiście o tyle mądrzejszy.
Kolejnym miejscem gdzie odczuwam Boga jest to po prostu otaczający mnie świat.
W drugim człowieku... Ludzie są tak niezwykli, że aż chce się żyć. I tak, mam tu też na myśli nawet tych uznawanych za środowisko za wyrzutków, najgorszych z najgorszych itp. Bo od nich się wiele uczę, przemyślam ich zachowania, staram się nie popełniać tych samych błędów i można tak wymieniać bez końca. Ale jeszcze większą radość mam, gdy taki ktoś wyzna, że jednak czyni źle i chce się zmienić ale nie potrafi. Wtedy widzę prawdziwy cud. Człowiek - cham zbolały, hipokryta, ktoś komu nie można ufać, fałszywiec- wyznaje że jego pewne cechy charakteru są złe i że chce je zmienić! To jest prawdziwy cud, a jest jeszcze większy, gdy uda się takiemu zmienić. I zawsze śmieję się z ludzi czekających na cud w postaci ferrari pod domem następnego ranka czy też wygranej w totka. Dla mnie większy jest ten mały cud, dzięki któremu taka osoba się zmienia :) Oczywiście branie wzoru z tych lepszych ode mnie też jest budujące, podziw dla nich i tym podobne. Np. bardzo podziwiam przedszkolanki... Ja bym chyba nie miał takiej cierpliwości do dzieci...
W przyrodzie która mnie otacza... Bardzo czasem jestem zaskoczony sprytem wykorzystywanym przez różne zwierzęta, czasem jestem po prostu zachwycony ich zachowaniami, albo tym jak niezwykle pięknie wyglądają. Wschody słońca, krajobrazy.. mmhm cuuuudooo! Czasem krajobrazy, różne widoki potrafią być tak piękne, że nie da się tego opisać. Niezwykłe rośliny tworzące ze sobą niesamowitą kompozycje... Po prostu otaczający mnie piękny świat, w którym dostrzegam Boga i oczywiście Jego działanie.
Czasem też próbuję się zmienić, ale sam nie potrafię. W takiej sytuacji modlę się do Boga aby mi pomógł pracować nad swoim charakterem. I co robi? Nie nie... nie zmienia mnie. Nie robi pstryk i już jestem lepszym człowiekiem. Jako harcerz mam takie coś jak próby na stopnie. Wybiera się tam cele, które się realizuje. Po zrealizowaniu określonych celów dostaje się stopień. Uczy to odpowiedzialności i pracy nad sobą. Fajnie mieć wyższy stopień, co nie? Oczywiście jest to tylko jeden z przykładowych spełniań moich próśb. Innym może być chociażby wzbudzenie żalu, gorzkie zapłakanie nad swoim zachowaniem.

Jest na prawdę wiele sposobów dzięki którym Bóg wskazuje mi drogę i pokazuje, że istnieje i jest przy mnie. Jakby nie patrzeć zwątpienie też jest jedną z form pokazania Jego istnienia. Absurdalne ale prawdziwe. Po takim okresie zwątpienia nasza wiara jest o tyle mocniejsza. Tak na prawdę nie da się udowodnić, że On istnieje - tak samo nie da się udowodnić, że Go nie ma. Dlatego nic wam nie chcę udowadniać. Bo wiara właśnie na tym polega - nie mam dowodu, ale wierzę, że Pan jednak istnieje. Może, ktoś powie, że to co odczuwam to wytwór mojej wyobraźni... Nie będę się wykłócał, że nie ma racji. I mam nadzieję, że taka osoba też nie będzie. Każdy może mieć własne zdanie, czasem można go dowieść a czasem pasuje tylko jedno określenie: "o gustach się nie dyskutuje". Ja to po prostu tak czuję i nie widzę w swoich odczuciach powodu aby odwrócić się od Boga. A wykłócanie się nie jest najlepszym sposobem żeby przekonać osobę o całkiem odmiennych poglądach. Boga po prostu trzeba poczuć. Uważam, że więcej mogę zdziałać swoim świadectwem. Osoba, która widzi jak taki człowiek żyje Bogiem również zacznie w niego wierzyć, albo będzie pełna podziwu dla wiary takiej osoby. A gdy taka osoba widzi, że ten tylko tak mówi a tak naprawdę nie żyje Bogiem i jest hipokrytą to potrafi zwątpić. Oczywiście tutaj też wiele zależy od tego jak bardzo poznamy wnętrze tego człowieka. Czasem nie widać, że ktoś się cieszy z prezentu a w głębi duszy jest najszczęśliwszym człowiekiem na świecie ;)
Czasem się zastanawiam czy po mnie widać, że wierzę w Boga... Niestety sam tego nie dam rady określić, ale to co odczuwam to odczuwam. W środku na pewno wierzę w Jego istnienie. I takim akcentem zakończę tego posta :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz