sobota, 29 października 2011

Kolejna walka z krzyżem?

Czytając portal gazeta.pl dowiedziałem się, że Gorzowski radny twierdzi, iż powinno się usunąć krzyże z poboczy. Swoje zdanie argumentuje tym, że jest to profanacja symboli religijnych a ponad to takie rzeczy rozpraszają kierowców. 


" Pobocza i drogi nie są miejscami do stawiania krzyży i zniczy. Dla mnie - jako wierzącego - jest to profanacja. Chodniki i pobocza nie są miejscami godnymi dla krzyża. Jest to nieposzanowanie symbolu religijnego. Miejscami czczenia zmarłych jest kościół i cmentarz." Ironizując - noszenie krzyża na szyi nie jest odpowiednim miejscem bo nie godzi się, by krzyż był pomiędzy piersiami kobiety... Toż to profanacja... Noszenie różańca na palcu również jest profanacją. Przecież robimy różne rzeczy rękoma... A w kościele to już go w ogóle nie powinno być - w końcu do kościoła chodzi tylu grzeszników, że nie są godni, aby go oglądać. No i śmiejąc się z wypowiedzi pana Andrzeja Szyjkowskiego ("Od czczenia pamięci zmarłego nie są pobocza, na które sikają psy i koty!") Usuńmy kościoły bo na ich miejscu  też kiedyś sikały psy i koty. Z resztą dalej to robią, bo nie da się zabronić kotu wchodzenia na teren kościelny.


Jak dla mnie panu radnemu coś się pomieszało. Niech po prostu powie, że prowadzi otwartą walkę z krzyżem zamiast używać takich bzdurnych argumentów i wszyscy będą happy. 


Dobra, ale wracając do tematu - nie wnikam czy ktoś szanuje ten symbol czy nie. Profanacją to na pewno nie jest - dla mnie jest to uczczeniem pamięci zmarłego i przy okazji przestrogą dla innych (żeby na przykład zwolnili i uważniej jeździli).  No i kogo rozprasza mały krzyż postawiony na poboczu? Zapewne znajdą się i tacy, których rozprasza, ale usunięcie takich małych "pomników" na pewno nie zmniejszy ilości wypadków drogowych. To tak samo jak reklamy, drzewa i inne tego typu rzeczy, które możemy spotkać na drodze, łącznie z ludźmi.


Osobiście nie stawiałbym tego typu pomników przy drodze - nie czuję i raczej nie będę czuł takiej potrzeby - ale żeby od razu tego zabraniać?


Patrząc z innego punktu widzenia jest to również świadectwo wiary. Chociaż podejrzewam, że dla większości ludzi jest to po prostu uczczenie zmarłego. Czy powinno się tego zabraniać? To godzi w uczucia bliskich, którzy chcą jakoś upamiętnić drugiego człowieka. 


Czym jest krzyż? Dlaczego ludzie chcą się go tak bardzo pozbyć z przestrzeni publicznej? Dlaczego tak bardzo ludziom przeszkadza...? Miłujmy się! Ja nie oburzam się na to, co nosisz i co pokazujesz i oczekuję tego samego od Ciebie. Tzn... są pewne granice np. powszechnie kojarzący się z Hitlerem i jego działaniami hakenkreutz - noszenie tego znaku było by lekką przesadą, nie uważacie? I nie mówić mi, że to jest znak szczęścia i nie widzi się w tym nic złego. Raczej wszystkim ten symbol odpowiednio się kojarzy. Są pewne granice i zasady moralne, którymi powinniśmy się kierować. I jeszcze raz to powtórzę - ja nie czepiam się tego co nosisz i co wyznajesz i oczekuję tego samego od Ciebie.

"Zburzyli koszary Pułku Huzarów Grodzieńskich" - czy powinniśmy pozwalać na takie działania?

"Nie ma już stuletniego budynku koszar przy 29 Listopada 5. W sobotę jego ocalałe jeszcze ściany powaliła koparka. Prywatny inwestor z premedytacją zniszczył cenny zabytek."


Na wstępie chciałbym zaznaczyć, iż to nie pierwsza taka akcja ze strony deweloperów. Nie będę tutaj opisywał całej sytuacji - jest pełno artykułów o tym, jak i innych tego typu zdarzeniach. Chciałbym tutaj nieco skomentować tego typu działania i ukazać je z jak najbardziej obiektywnej strony.


Wiele tego typu rozbiórek jest wbrew prawu, a konsekwencje nie są wyciągane, bądź są wyciągane w taki sposób, że taka akcja wciąż się opłaca inwestorom. Według mnie przepisy powinny zostać zaostrzone tak, żeby nikt więcej nie odważył się robić takich rzeczy. Nie ważne czy budynek powinien stać na swoim miejscu, czy po prostu przeszkadza - prawo powinno się szanować. Dlaczego? Może dojść do sytuacji, że zostanie zburzony bardzo cenny zabytek, a to tylko dlatego, że ktoś miał swoje "widzimisię" i chciał czerpać więcej korzyści ze swojej inwestycji.


Po zaostrzeniu prawa może dojść do sytuacji, gdzie niektóre "zabytki" będą po prostu przeszkadzały - chociażby w komunikacji miejskiej, czy to będą niepotrzebnie obciążały budżet, czy nawet zagrażały ludzkiemu życiu - a nie będzie możliwości rozbiórki budynku, bo ktoś będzie uważał, że wszystko jest w porządku. W takiej sytuacji prawo jest prawem, ale jak pewnie wiemy z doświadczenia nie jest idealne i często jest chore - podobnie jak ludzie, którzy je stanowią. Co wtedy? Nic się nie zrobi. Stanie się komuś krzywda i dopiero wtedy odpowiednie osoby zmądrzeją.


Jako kraj nie powinniśmy też zapominać o naszej historii. Burzenie tego typu budynków w pewnym stopniu przyczynia się do amnezji i swego rodzaju znieczulicy polaków.


Niektóre budynki tworzą pewien klimat miasta. Weźmy chociażby podany wyżej przypadek. Warszawa jest dość klimatycznym miastem - a koszary wzmacniały ten klimat. Teraz zostanie tam wybudowany apartamentowiec i tyle będzie z klimatu. Nie lubię mieszaniny typowej starości z super nowoczesnością. Albo miasto jest utrzymywane w klimatach średniowiecznych, czy też przedwojennych, albo jest modernistyczne. Nie chcę tutaj powiedzieć, że zabytków nie powinno się odrestaurowywać - na co często polska nie ma kasy. Bardzo mi się podoba, gdy jakaś kamieniczka jest w ładnym stylu odremontowana, natomiast nie podobają mi się budynki, które same się zapadają pod swoim ciężarem i tak tylko stoją bo nie ma funduszy, czy też zgody na odnowienie, bądź wyburzenie. Z resztą komu podobają się ruiny w centrum miasta? Tylko psują widoki i zagrażają życiu.


Osobiście nie jestem zwolennikiem trzymania każdego zabytku , jednak szanuję to, że inni lubią tego typu budowle i nie przeszkadzają im w codziennym życiu. Żyjemy w Polsce, gdzie każde większe miasto ma swój historyczny wydźwięk, a jeśli komuś to się nie podoba to niech wyjedzie za granice, albo wybuduje swoje modernistyczne miasto. Fakt faktem jesteśmy trochę zacofani jako kraj i czasem ubolewam nad tym, że nie ma tutaj drapaczy chmur, wykwintnych restauracji, ekskluzywnych hoteli i tak dalej, ale nie można mówić, że brakuje nam miast na poziomie - chociażby Wrocław, czy Kraków. Chciałbym po prostu podkreślić, że trzeba umieć połączyć historię z teraźniejszością lub zaczynać budowę nowoczesnych miast od początku.


A jakie jest Twoje zdanie w kwestii burzenia zabytków i zastępowania ich nowszymi budowlami? Powinniśmy pozwalać, aby nasze państwo, które zwykle nie ma pieniędzy na utrzymywanie zabytków, zakazywało przedsiębiorcom tworzenia nowej Polski? Zapraszam do dyskusji w komentarzach.

piątek, 28 października 2011

Dewota

Jesteś dobrym, obowiązkowym
skorym do pomocy człowiekiem
Tak bardzo zaangażowanym w grupy przykościelne
Człowiekiem, który jest tak blisko Boga
a tak na prawdę nie ma z Nim nic wspólnego
Zwykły cham, pieprzony dewota
Sprawiedliwość ziemska cie nie dosięgnie
lecz pamiętaj, że podobno wierzysz w sąd ostateczny...

Jesteś radosny?
Oszukuj się dalej
Wierzysz w to co chcesz wierzyć
Radości bez miłości nigdy nie osiągniesz
Ranienie innych też nie jest przepisem
przepisem na szczęście...

Ja już wiem
że możesz sobie to wszystko schować do pudełka nicości
Do swojego odbicia w lustrze
Do swojego pudełka przepełnionego własną nicością
Uciekaj... Uciekaj!
Bo gdy cie dopadnę stracisz to wszystko

Zaufałem
Uwierzyłem
Szanowałem

Chóry aniołów już czekają na wyrok
Sędzia wchodzi, wszyscy padają na twarz
prócz....
Zbyt pewny siebie...
Wyrok wydany
Żegnaj!

sobota, 22 października 2011

Jak działają wróżki?

Coraz bardziej modne staje się korzystanie z usług wróżek, jasnowidzów czy też czytanie horoskopów. Co wpływa na to, że się do nich wybieramy? Jakie czynniki sprawiają, że im wierzymy? Skąd wiedzą tak dużo o nas? Czyżby to wszystko im mówiła kryształowa kula, albo nasza ręka? Czy to magia czy może trafne strzelanie na oślep?

Zacznę od najprostszej kwestii. Siedzę sobie na ławce i podchodzi do mnie cyganka:
-Widzę, że jesteś silnym i zdrowym młodzieńcem, ale wiem, że w środku czujesz niepokój.
Ha! Brawo spostrzegawczości. To jest tylko inteligentne zaczęcie rozmowy, mające na celu częściowe otworzenie człowieka na siebie. Bo w końcu skąd ona to wie, skoro tego nie okazuję? Ale powiedzcie mi, kto nigdy w życiu nie czuł niepokoju w sercu? Kto nigdy nie przechodził miłosnych rozterek? Kto zawsze był szczęśliwy i nieskrzywdzony przez świat? Odpowiedź jest bardzo prosta: nikt. No chyba, że się znajdzie taki to niech napisze mi w komentarzach, ciekawy jestem.

No dobra, ale skąd wróżka po chwili rozmowy jest w stanie powiedzieć nam kim jesteśmy? Jest to tak zwany zimny odczyt. Polega on na uzyskiwaniu informacji poprzez analizę mowy ciała, sposobu mówienia, ubioru i tym podobnych. Czasem wystarczy pokazać zdjęcia, czy inne rzeczy, a wróżka potrafi powiedzieć nam wiele faktów z naszej przeszłości.

Wyżej wymieniona metoda dzieli się na kilka technik. Krótko opiszę najbardziej popularne. Pierwszą będzie technika ostrzeliwania, wykorzystywana głównie, gdy mówi się do tłumu. Polega na mówieniu dużej ilości ogólnikowych informacji (które są bliskie prawdy, bądź są prawdziwe) następnie obserwowanie na jakie argumenty reaguje tłum i rozwijanie ich. Taki mówca używa zdań w stylu:

  • "Widzę kobietę, z którą nie jesteś spokrewniony. Ktoś, kogo pamiętasz z dzieciństwa, przyjaciółkę matki, macochę. Widzę ciemność w jej klatce piersiowej, raka albo chorobę serca." 
  • "Jest na sali osoba, która zna Anie." 
  • "Widzę problemy z sercem u seniora rodu, ojca, dziadka, może wuja… Widzę ból w klatce piersiowej u starszego mężczyzny w twojej rodzinie."
  • "Widzę starszego mężczyznę w twoim życiu, który chce ci przekazać, że choć czasem mieliście konflikty, to wciąż ciebie kocha."
Kolejną techniką są sformułowania Forera. Polega na mówieniu ogólnikowych informacji w taki sposób, aby człowiek czytający uwierzył, że są o nim. Zwykle są formułowane tak aby można było je doprecyzować na wiele sposobów, czy też po prostu się z nich wywinąć. Mają na celu prowokowanie słuchaczy do uściślenia tych informacji, tak by umożliwić stworzenie dłuższych i szczegółowych opisów osoby. Głównie wykorzystuje się je w horoskopach. Częste zdania to:
  • "Wyczuwam, że czasem czujesz się niepewnie, szczególnie w otoczeniu osób, których dobrze nie znasz."
  • "Trzymasz w domu mnóstwo nieuporządkowanych starych fotografii."
  • "W dzieciństwie miałeś nieprzyjemne zdarzenie z udziałem wody."
  • "Masz problem z przyjacielem albo krewnym."
  • "Twój ojciec zmarł po ciężkiej chorobie."
Ostatnią bardzo często wykorzystywaną techniką jest tęczowy fortel. To zdania które opisują jakąś cechę i zarazem jej przeciwieństwo. Wypowiedzi medium są zwykle niejasne i często wewnętrznie sprzeczne. Mówiąc to pozwala wierzyć, że dobrze zna daną osobę, podczas gdy praktycznie nic o niej nie powiedział. Wykorzystuje tutaj fakt, że każdy z nas doświadcza obu stron pewnych emocji. Takie zdania mogą wyglądać następująco:
  • "Zwykle jesteś pogodną i pozytywnie nastawioną osobą, ale był czas, kiedy nie byłaś zbyt szczęśliwa."
  • "Jesteś dobrą i uczynną osobą, ale kiedy ktoś straci twoje zaufanie, to potrafisz naprawdę się wściec."
  • "Powiedziałbym, że często jesteś cicha i nieśmiała, ale w dobrym nastroju możesz łatwo stać się centrum uwagi."
Czasem może dojść nawet do takiej sytuacji, gdy medium samo zaczyna wierzyć w to wszystko co robi.

Teraz coś o sprzecznościach we wróżeniu, czy kontaktowaniu się ze światem metafizycznym. Na przykład karty tarota. Skoro raz zostały takie karty wybrane to za drugim razem również powinny być takie same. Albo gdy jedna wróżka przepowiedziała nam taką przyszłość to druga powinna przepowiedzieć taką samą. A co z UFO, duchach i tym podobnymi? Czemu spirytyści nie zapytają ich jak jest w zaświatach? Dlaczego porwani przez ufo nie spytają jakich technik używają żeby się do nas dostać? A gdy spróbuje się ich spytać o te zagadnienia to odpowiadają coś w stylu "Los jest chwiejny i zmienia się z minuty na minutę" a gdy już na prawdę nie potrafią wytłumaczyć mówią "Energia jest blokowana, koniec sesji".  To tylko niektóre sprzeczności jednak jest ich o wiele więcej.

Podsumowując te wszystkie wróżki, spirytystów i innych tego typu ludzi mogę śmiało stwierdzić, iż są zwykłymi wyzyskiwaczami i wcale nie zależy im na naszym dobru tylko na ogromnej kasie jaką trzepią z tego interesu. Bo gdyby im zależało na dobru to po pierwsze nie brali by za to pieniędzy. Tacy ludzie mają ogromną wiedzę psychologiczną i świetną intuicje. Manipulują nami i żerują na naszej naiwności. Niektórzy nawet wiedzą jak oni działają a nadal chodzą do nich i wierzą w to wszystko... Czemu? Nie wiem.. może chcą usłyszeć coś miłego, dowartościować się, albo mają jakiś problem, którego sami nie rozwiążą (i którego tak na prawdę nikt nie rozwiąże) ale chcą wierzyć, że to co powie wróżka się stanie... Dla dociekliwych polecam Darrena Browna, który wyjaśnia to wszystko co napisałem w tym artykule.

Na koniec krótka notka dlaczego kategorycznie mówię "nie!" takim usługom. Pierwsza kwestia to manipulacja. Skup się... A teraz nie myśl o czerwonym.




O czym myślisz? 




Tak samo jest z przepowiadaniem przyszłości. Powie mi taka, że natrafię na jakiegoś niebezpiecznego typa w sklepie i jeszcze przez przypadek zrobię niewinnej osobie krzywdę, bo będę myślał, że jest niebezpieczna. Takie myśli jest ciężko wyrzucić ze swojego umysłu. Jako przykład nawiążę do pewnej sytuacji, która mnie spotkała. Podchodzi do mnie cyganka i mówi:
-Widzę, że jesteś silnym i zdrowym młodzieńcem, ale wiem, że w środku czujesz niepokój. - nie odzywając się popatrzyłem na nią a ona po chwili kontynuowała - chciałbyś, żebym ci powróżyła? Za jedyne 2 złote przepowiem ci twoją przyszłość.
- Nie dziękuję
- Znasz swoją przyszłość?
- Oczywiście, że znam - odpowiedziałem pewny siebie
- A wiesz kiedy umrzesz?
- Oczywiście, że wiem.
- A wiesz, że dzisiaj umrzesz ?
- Oczywiście, że wiem.
- No to powodzenia - zrobiła mi krzyżyk na drogę i odeszła z tupetem.

Niby nic - przecież wiedziałem na jakiej zasadzie to wszystko działa, jak i również wiedziałem, że powiedziała mi to tylko po to żeby mnie wystraszyć i nie ma to żadnego pokrycia z rzeczywistością. W końcu kto może mi powiedzieć kiedy umrę? Płatni mordercy i tym podobni się nie liczą. Odpowiedź jest prosta - nikt. Bo nikt nie może być pewny co kiedy się wydarzy. Jednak ciężko było pozbyć się słów z pamięci "A wiesz, że dzisiaj umrzesz?" Można się na to wszystko uodpornić, można znaleźć metodę aby pozbyć się tych myśli, tylko po co ryzykować zrobienie czegoś głupiego tylko dlatego, że ktoś nami manipuluje? Nie zmienimy tego. Nasza podświadomość, zawsze będzie robiła swoje, w większym lub mniejszym stopniu.

No i oczywiście z punktu widzenia wierzącego chrześcijanina, jest to brak zaufania do Boga. Skoro wierzę jakiejś osobie przepowiadającej mi brednie, a nie wierzę w Boży plan to coś tu jest nie tak. A, i krótki komentarz do Darena Browna, który uważa, że chrześcijanie nie chodzą do wróżek, bo się boją. A boją się dlatego, że nie wiedzą na jakiej zasadzie to wszystko działa. Fakt, wróżbiarstwo poniekąd nie ma nic wspólnego z kontaktowaniem się z duchami - o czym świadczą wyżej wymienione argumenty. Ale są zagrożeniem duchowym dla nas, chociażby z tego względu, że nie zawierzamy się Bogu przez co otwieramy furtki szatanowi. Piszę poniekąd, bo diabeł jest sprawcą wszelkiego zła na ziemi, a manipulacja, wiara w inne bóstwa i tak dalej to jego działka.


Cytaty zostały zaczerpnięte z:
http://pl.wikipedia.org/wiki/Zimny_odczyt

wtorek, 18 października 2011

Modlitwa do aniołów, świętych, Maryi i innych istot poza Bogiem jest bluźnierstwem!


Zacznę od tego, czym jest modlitwa. W KKK mogę przeczytać następującą definicję „Modlitwa jest wzniesieniem duszy do Boga lub prośbą skierowaną do Niego o stosowne dobra”  lub „Modlitwa to wypowiedź skierowana do Boga” (źródło: http://www.elekcje.echleb.pl/lekcje/022.pdf) albo prostsza i chyba najbardziej popularna, sformułowana przez Klemensa Aleksandryjskiego  „rozmowa z Bogiem” (źródło: http://www.katolik.pl/index1.php?st=artykuly&id=870). Czyli modlitwa jest to moja osobista lub wspólnotowa rozmowa z Bogiem i z nikim innym.

W takim razie ludzie modlący się do świętych, aniołów czy też Maryi są bluźniercami. Bo skoro modlitwa to rozmowa z Bogiem, to ja modląc się do świętego, tworzę sobie z niego bożka. Co podlega pod przykazanie „nie będziesz miał bogów cudzych przede Mną”.

W takim razie czemu w Kościele mówi się „pomódlmy się teraz do Maryi, aby wypraszała nam łaski u Boga” albo „pomódlmy się do św. Krzysztofa o pomyślną podróż” czy też do anioła stróża?  Niestety jest to błędne sformułowanie. Nie modli się do nich, tylko przez ich wstawiennictwo. Albo inaczej - prosi się ich o modlitwę za nas, lub w przypadku aniołów stróżów, prosi się o opiekę.

Skutki takich prostych błędów widać w niektórych domach. Ołtarzyki i inne cuda wianki dla jakiegoś świętego, czy też nieustanne klepanie formułek, nie zastanawiając się nad ich sensem. Nikt ich nie uświadomił o tym, że to Bóg udziela nam wszystkich łask, a oni się tylko za nami wstawiają i wypraszają je.  Potem powstają jakieś skrajności i herezje.

Zapewne wielu z was odebrała mnie teraz, że nie uznaję istot pozaziemskich – nic bardziej mylnego. Uznaję je, tylko walczę z modlitwą do nich. Tak. DO nich, a nie PRZEZ nich. Chociaż osobiście częściej rozmawiam z samym Bogiem aniżeli przez jakiegoś świętego. Niemniej jednak, jeśli kogoś prośba skierowana do świętego o modlitwę zbliża do Jahwe, to nie widzę w tym nic złego.

środa, 12 października 2011

Kamienie


Trzy kamienie
jeden młodszy drugi starszy
trzeci pomiędzy…

Większy, mniejszy?
lepszy, gorszy?
może jednego przypływ weźmie
może ktoś go wyrzuci
może sam ucieknie
może sam się zniszczy

Huragan szaleje
ogień płonie
statek tonie
las niszczeje

Co się stało z kamieniami?
Czas pokaże…

Polska hańba czy duma?

Dzisiaj na joemonsterze zobaczyłem sobie filmik, przedstawiający afgańskie dziecko mówiące po polsku. Wszystko fajnie, możemy być dumni z tego, że ludzie za granicą uczą się polskiego... ale zanim coś napisze zobaczcie sami :)


Pośmialiśmy się a teraz do rzeczy. Czy dalej możemy być z tego dumni? Wybaczcie, może ktoś się ze mną nie zgodzi, ale Polska w świecie kreuje się jako kraj pijaków, ludzi bez kultury i złodziei. Stanowczo się temu sprzeciwiam, ale niestety ludzie wolą pamiętać te złe rzeczy (ot na przykład załączony wyżej filmik, naszych kochanych rządzących bijących się o stołek na szczycie w Brukseli,  albo ten gościu co przejechał 60 krajów wjechał do polski i pierwszego dnia mu rower ukradli) aniżeli te, które warto zapamiętać. Czasem fajnie jest się pośmiać z obcokrajowców piszących komentarze na YT treści podobnej do tych "This is zajebiste kurwa. Whatever it means" albo "No driver license and no helmet? Must be in Poland", czy też tego, ale pokażmy, że mamy kulturę! Pomijając już kulturę słowa, w świecie można spotkać wiele sytuacji, gdzie polak nie potrafi się kulturalnie zachowywać. I to już nie tylko moje spostrzeżenie, ale również i znajomych, którzy podróżują po świecie, czy też tego co o nas piszą za granicą. Niestety muszę to napisać: Wstyd mi za nas!

*Tak, jest to uogólnienie polskiej mentalności, czy może bardziej stereotyp, ale z czegoś się wziął, nieprawdaż?

czwartek, 6 października 2011

Starodzieniec


Głupiś jeszcze młodzieńcze
że swą wiarą góry przenosić pragniesz
A ty staruchu wcale nie lepszy
gdy zrzędzie mądrość swą odstępujesz
Głupiś jeszcze młodzieńcze
Uczucia prowadzą po zgubnej ścieżce
Starcu pozbawiony miłości
nie wierzysz, że żyć możesz jeszcze
Mi już niewiele zostało
 
lecz pragnę Ciebie życia nauczyć
Życie samo mnie uczy
by w słowa twe nie wierzyć

Nie będę rad czerpał
gdy za oknem zieleń rozkwita
Więc idźże do lasu
może mądrość do Ciebie zawita
Staruchu bezradny
nie wierzysz w to co sam stworzyłeś
Ma wiara już dawno umarła
lecz ty twórz póki jeszcze nie śniłeś

Me sny zostaw w spokoju
lepiej zajmij się sobą
Bo życie marzeniem nie jest
tylko zwykłą chorobą

I tak serce boli małego chłopca
bo nie usypali mu kopca
Śmiej się błaźnie póki możesz
bo za słowo swe odpowiesz

Starzec mądrość swą już strawił
i swe życie mi zostawił
Śmiej się błaźnie póki możesz
bo za słowo swe odpowiesz

Już od dawna żyją w świecie
pewnie dobrze o tym wiecie
mówią, plotą te pierdoły
zamiast wrócić się do szkoły
Morał z tego płynie taki
by połączyć te dwa smaki
bo gdy życie się rozwinie
nikt okrętem nie popłynie

środa, 5 października 2011

Dlaczego swój związek warto oprzeć o Boga?


Zacznę od tego, że są ludzie wierzący i nie wierzący w Boga, ale tak naprawdę każdy z nas w coś wierzy. Wierzymy chociażby w to co nas uczą w szkole (np. że Mount Everest jest najwyższym szczytem świata, że równik ma 40 tyś km)  albo w to co nam mówią w wiadomościach itd. Oczywiście nie musimy w to wierzyć i możemy sobie sami sprawdzić, ale było by to kłopotliwe, nieprawdaż? Jest też drugi rodzaj wiary. Wiara w świat poza ziemski, wiara w Boga. Łatwiej jest nam uwierzyć ludziom, którzy przecież tak często oszukują niż Bogu, który nas nigdy nie oszukał, który miłuje nas pomimo naszej upadłości i nieustannie daje nam szanse.

Do czego zmierzam? Zmierzam do tego, że ludziom wierzącym i opierającym swój związek na fundamencie wiary jest łatwiej przebaczyć swoje przewinienia. Jest łatwiej połączyć się znowu w jedno nawet po ogromnej burzy. Dzieje się tak dlatego, ponieważ zrozumieliśmy Bożą miłość. To, że Bóg nam zawsze przebacza i czeka na nas z otwartymi rękami, niezależnie od tego jak tego jak bardzo zgrzeszyliśmy. Oczywiście przebaczenie następuje wtedy, gdy sami chcemy je przyjąć i się zmienić. Również przez to, że zesłał nam swojego jedynego Syna, aby swoim cierpieniem odkupił świat pokazuje wzór miłości. Przez to wielkie cierpienie jakiego Chrystus doświadczył na krzyżu, jakiego doświadczył od nas, uczy przebaczać bliźnim i oddawać za nich życie. A uczy dlatego, ponieważ cierpienia nigdy się nie pozbędziemy. I właśnie wtedy, gdy doświadczymy Bożą miłość jest nam łatwiej kochać ludzi. Może nie tyle co łatwiej kochać, ale pojmujemy istotę miłości i jest nam łatwiej dążyć do ideału, ponieważ go znamy.

No tak, może masz rację, ale są małżeństwa niewierzące w Boga, które potrafią trwać, aż do śmierci i są szczęśliwi. Nie twierdzę, że nie. Jednak z doświadczenia wiem, że Bóg nas przemienia wewnętrznie. Posłużę się przykładem bardziej wymownym od moich pewnej bliskiej mi osoby. Bardzo nie lubiła obecności pewnego kolegi swojego męża i mimo, iż chciała się zmienić nie potrafiła. Zawsze się denerwowała i nie potrafiła być przy tym człowieku, ale w końcu zaczęła się modlić o przemianę.  O to, aby zaczęła miłować tego człowieka. W rezultacie nastąpiła przemiana, oczywiście nie od razu i nie tak nagle. Trochę to potrwało. Teraz już nie przeszkadza jej ten człowiek i nie denerwuje się gdy on przyjeżdża.

Jeszcze jeden powód przychodzi mi do głowy w sprawie oparcia swojego związku na Bogu. Jest to wspólna modlitwa, niekoniecznie razem (mam na myśli siedzenie obok siebie), ale w tym samym czasie. Takie duchowe połączenie. Gdy wypracujemy w sobie wspólną modlitwę to łatwiej jest się nam zbliżyć duchowo do siebie. A za tym idzie polepszenie relacji ze sobą. To mniej więcej coś w rodzaju robienia tych samych ulubionych rzeczy tylko trochę bardziej trwałe.

Ostatnim argumentem jakim się  posłużę, jest wspólny cel w życiu, czyli zbawienie. Ten to potrafi połączyć ludzi wiary. Jako przykład obrazujący tą teorię posłużę się biegiem na orientacje. Jest drużyna, która ma do siebie jakieś „ale”, jednak chcą wygrać bieg. Dlatego muszą połączyć swoje siły i jak najlepiej je wykorzystać. Muszą się skumplować i nieco bliżej poznać, chociaż by po to, żeby wyznaczyć osobę z odpowiednimi preferencjami do zadania. Drobne sprzeczki nie mogą urosnąć do rangi awantury, nie mówiąc już, że awantury w ogóle nie powinny mieć miejsca, ponieważ drużyna się rozpadnie i nie osiągnie celu. I właśnie ten cel ,jakim jest wygranie biegu, przybliża ich do siebie. Nie jest to najlepszy przykład, ale niestety lepszego nie potrafiłem wymyślić.  Nie mniej jednak mam nadzieję, że wiecie co miałem na myśli.

Jest wiele sposobów na budowanie naszej wspólnej małżeńskiej relacji z Bogiem. Wspólne modlitwy, chodzenie na Mszę, czy też należenie do tych samych grup parafialnych. Można tak wymieniać i wymieniać. Co małżeństwo to sposób. A skoro dwoje ludzi po ślubie staje się jednym ciałem to trochę głupio budować tylko cząstkę fundamentu, albo każdy fundament osobno. Jedno to znaczy zgodnie i razem. Bo przyjdzie wichura, zburzy tą część bez fundamentu i dom się rozpadnie. I może uda się go odbudować, ale będzie to bardzo ciężkie. A jeśli jest już tak ciężko odbudować dom z fundamentem to pomyślmy sobie jak ciężko będzie odbudować dom bez fundamentów…

poniedziałek, 3 października 2011

"Żony niechaj będą poddane swym mężom" Czyli o moim ideale małżeństwa


Tak mnie naszło, żeby napisać co nieco o ideale małżeństwa. Wprawdzie w rzeczywistości dość rzadko jest osiągany, może właśnie przez to że idealni nigdy nie będziemy a osiąganie ideałów jest praktycznie niemożliwe...
Jeśli jesteś feministką... albo nie. Przeczytajcie do końca i zobaczycie o co mi chodzi.

W liście do Efezjan możemy przeczytać "Żony niechaj będą poddane swym mężom" (Ef 5,22a). I tutaj zaczyna się bunt kobiet... Przecież kobieta nie może być sługusem faceta. To jest takie rzeczowe traktowanie. Pewnie też pojawiły się tutaj myśli, że kobieta tylko do garów i tak dalej. Nic z tych rzeczy. Kobieta nie powinna być sługą dla faceta i nie powinna być rzeczowo traktowana.
Porównam relacje małżeńską do poddanego i króla. A przynajmniej do ideału jakim te relacje powinny być. Jest poddany i jest on dobrze traktowany przez swojego króla. Król daje mu miejsce gdzie może sobie działać, daje mu zarabiać i tak dalej. Poddany nabiera szacunku do niego, są na przyjacielskich warunkach. Jeśli król ma jakiś pomysł wprowadzenia nowości do państwa to przedyskutowuje sobie to z poddanymi, zbiera opinie, lub sam podejmuje słuszną decyzję, z której później będą płynęły korzyści. Chce dla obywatela jak najlepiej i żyje ze wszystkimi w zgodzie czy też w jedności. Jest wielkim panem narodu. Osobiście cieszyłbym się gdybym miał takiego władcę.
Tak samo kobieta powinna być traktowana wyjątkowo. A reszta rzeczy takich jak podział obowiązków, robienie sobie małych niespodzianek itd. wypływa z miłości i dogadania się.

Teraz nieco o roli faceta. Wiele razy spotkałem się, ze sprzeciwem ludzi, że jestem skryty w sobie ze swoimi problemami. Osobiście widzę to tak: mam dobry system odskoczni i rozładowywania emocji, potrafię sobie jakoś wytłumaczyć i rozwiązać pewne sprawy. Jeśli jednak nie potrafię, mam ogromniasty problem i czuję, że długo tak nie pociągnę to zwracam się z tym do osób którym ufam. Dobra ale co to ma do rzeczy jeśli chodzi o relacje małżeńskie? Ano ma tyle, że facet powinien być podporą i wsparciem dla kobiety, a nie przylatywać do niej z każdą pierdółką. Ma być mężny i mądry.
Nie mówię tutaj o tym, żeby przymykał oczy na sprawy, które go bolą, a które płyną ze strony żony czy też innego źródła. Nie mówię tutaj również o tym, żeby nie mówił żonie tego, co dzieje się w jego wnętrzu. Wręcz przeciwnie - żona powinna znać wnętrze męża. I zawsze powinna być dla niego podporą. Nie mniej jednak mąż nie powinien być cienkim bolkiem, który użala się nad swoim życiem tylko silnym mężczyzną. 

Czyli jednym słowem obydwoje powinni się wspierać i dopełniać, ale z tego, iż ogólnie większość facetów nie ma większych problemów z podejmowaniem decyzji i z przyjmowaniem ich konsekwencji , hierarchia powinna być odpowiednio poukładana. Nie mówię tutaj o odwrotnej sytuacji, gdzie dziołcha jest zaradna a facet to dupa.

Powtórzę się, ale myślę że warto. Kobieta nie ma być traktowana jak służąca, jak pomiot. Nie ma być bita, krzywdzona i Bóg wie jeszcze co. Kobieta jest wyjątkowa i jest darem. Powinna być traktowana ze szczególnym szacunkiem i opieką. A małżeństwo powinno tworzyć jedność. To taki mój mały ideał, z którym pewnie sam będę miał problem i którego nigdy w pełni nie osiągnę. No ale cóż... żeby nie było nudno trzeba się cały czas doskonalić a warto wiedzieć, w którym kierunku iść :)

Na końcu chciałbym jeszcze podziękować koledze, który mnie naprostował w pewnej ważnej kwestii.