poniedziałek, 3 października 2011

"Żony niechaj będą poddane swym mężom" Czyli o moim ideale małżeństwa


Tak mnie naszło, żeby napisać co nieco o ideale małżeństwa. Wprawdzie w rzeczywistości dość rzadko jest osiągany, może właśnie przez to że idealni nigdy nie będziemy a osiąganie ideałów jest praktycznie niemożliwe...
Jeśli jesteś feministką... albo nie. Przeczytajcie do końca i zobaczycie o co mi chodzi.

W liście do Efezjan możemy przeczytać "Żony niechaj będą poddane swym mężom" (Ef 5,22a). I tutaj zaczyna się bunt kobiet... Przecież kobieta nie może być sługusem faceta. To jest takie rzeczowe traktowanie. Pewnie też pojawiły się tutaj myśli, że kobieta tylko do garów i tak dalej. Nic z tych rzeczy. Kobieta nie powinna być sługą dla faceta i nie powinna być rzeczowo traktowana.
Porównam relacje małżeńską do poddanego i króla. A przynajmniej do ideału jakim te relacje powinny być. Jest poddany i jest on dobrze traktowany przez swojego króla. Król daje mu miejsce gdzie może sobie działać, daje mu zarabiać i tak dalej. Poddany nabiera szacunku do niego, są na przyjacielskich warunkach. Jeśli król ma jakiś pomysł wprowadzenia nowości do państwa to przedyskutowuje sobie to z poddanymi, zbiera opinie, lub sam podejmuje słuszną decyzję, z której później będą płynęły korzyści. Chce dla obywatela jak najlepiej i żyje ze wszystkimi w zgodzie czy też w jedności. Jest wielkim panem narodu. Osobiście cieszyłbym się gdybym miał takiego władcę.
Tak samo kobieta powinna być traktowana wyjątkowo. A reszta rzeczy takich jak podział obowiązków, robienie sobie małych niespodzianek itd. wypływa z miłości i dogadania się.

Teraz nieco o roli faceta. Wiele razy spotkałem się, ze sprzeciwem ludzi, że jestem skryty w sobie ze swoimi problemami. Osobiście widzę to tak: mam dobry system odskoczni i rozładowywania emocji, potrafię sobie jakoś wytłumaczyć i rozwiązać pewne sprawy. Jeśli jednak nie potrafię, mam ogromniasty problem i czuję, że długo tak nie pociągnę to zwracam się z tym do osób którym ufam. Dobra ale co to ma do rzeczy jeśli chodzi o relacje małżeńskie? Ano ma tyle, że facet powinien być podporą i wsparciem dla kobiety, a nie przylatywać do niej z każdą pierdółką. Ma być mężny i mądry.
Nie mówię tutaj o tym, żeby przymykał oczy na sprawy, które go bolą, a które płyną ze strony żony czy też innego źródła. Nie mówię tutaj również o tym, żeby nie mówił żonie tego, co dzieje się w jego wnętrzu. Wręcz przeciwnie - żona powinna znać wnętrze męża. I zawsze powinna być dla niego podporą. Nie mniej jednak mąż nie powinien być cienkim bolkiem, który użala się nad swoim życiem tylko silnym mężczyzną. 

Czyli jednym słowem obydwoje powinni się wspierać i dopełniać, ale z tego, iż ogólnie większość facetów nie ma większych problemów z podejmowaniem decyzji i z przyjmowaniem ich konsekwencji , hierarchia powinna być odpowiednio poukładana. Nie mówię tutaj o odwrotnej sytuacji, gdzie dziołcha jest zaradna a facet to dupa.

Powtórzę się, ale myślę że warto. Kobieta nie ma być traktowana jak służąca, jak pomiot. Nie ma być bita, krzywdzona i Bóg wie jeszcze co. Kobieta jest wyjątkowa i jest darem. Powinna być traktowana ze szczególnym szacunkiem i opieką. A małżeństwo powinno tworzyć jedność. To taki mój mały ideał, z którym pewnie sam będę miał problem i którego nigdy w pełni nie osiągnę. No ale cóż... żeby nie było nudno trzeba się cały czas doskonalić a warto wiedzieć, w którym kierunku iść :)

Na końcu chciałbym jeszcze podziękować koledze, który mnie naprostował w pewnej ważnej kwestii.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz