środa, 5 października 2011

Dlaczego swój związek warto oprzeć o Boga?


Zacznę od tego, że są ludzie wierzący i nie wierzący w Boga, ale tak naprawdę każdy z nas w coś wierzy. Wierzymy chociażby w to co nas uczą w szkole (np. że Mount Everest jest najwyższym szczytem świata, że równik ma 40 tyś km)  albo w to co nam mówią w wiadomościach itd. Oczywiście nie musimy w to wierzyć i możemy sobie sami sprawdzić, ale było by to kłopotliwe, nieprawdaż? Jest też drugi rodzaj wiary. Wiara w świat poza ziemski, wiara w Boga. Łatwiej jest nam uwierzyć ludziom, którzy przecież tak często oszukują niż Bogu, który nas nigdy nie oszukał, który miłuje nas pomimo naszej upadłości i nieustannie daje nam szanse.

Do czego zmierzam? Zmierzam do tego, że ludziom wierzącym i opierającym swój związek na fundamencie wiary jest łatwiej przebaczyć swoje przewinienia. Jest łatwiej połączyć się znowu w jedno nawet po ogromnej burzy. Dzieje się tak dlatego, ponieważ zrozumieliśmy Bożą miłość. To, że Bóg nam zawsze przebacza i czeka na nas z otwartymi rękami, niezależnie od tego jak tego jak bardzo zgrzeszyliśmy. Oczywiście przebaczenie następuje wtedy, gdy sami chcemy je przyjąć i się zmienić. Również przez to, że zesłał nam swojego jedynego Syna, aby swoim cierpieniem odkupił świat pokazuje wzór miłości. Przez to wielkie cierpienie jakiego Chrystus doświadczył na krzyżu, jakiego doświadczył od nas, uczy przebaczać bliźnim i oddawać za nich życie. A uczy dlatego, ponieważ cierpienia nigdy się nie pozbędziemy. I właśnie wtedy, gdy doświadczymy Bożą miłość jest nam łatwiej kochać ludzi. Może nie tyle co łatwiej kochać, ale pojmujemy istotę miłości i jest nam łatwiej dążyć do ideału, ponieważ go znamy.

No tak, może masz rację, ale są małżeństwa niewierzące w Boga, które potrafią trwać, aż do śmierci i są szczęśliwi. Nie twierdzę, że nie. Jednak z doświadczenia wiem, że Bóg nas przemienia wewnętrznie. Posłużę się przykładem bardziej wymownym od moich pewnej bliskiej mi osoby. Bardzo nie lubiła obecności pewnego kolegi swojego męża i mimo, iż chciała się zmienić nie potrafiła. Zawsze się denerwowała i nie potrafiła być przy tym człowieku, ale w końcu zaczęła się modlić o przemianę.  O to, aby zaczęła miłować tego człowieka. W rezultacie nastąpiła przemiana, oczywiście nie od razu i nie tak nagle. Trochę to potrwało. Teraz już nie przeszkadza jej ten człowiek i nie denerwuje się gdy on przyjeżdża.

Jeszcze jeden powód przychodzi mi do głowy w sprawie oparcia swojego związku na Bogu. Jest to wspólna modlitwa, niekoniecznie razem (mam na myśli siedzenie obok siebie), ale w tym samym czasie. Takie duchowe połączenie. Gdy wypracujemy w sobie wspólną modlitwę to łatwiej jest się nam zbliżyć duchowo do siebie. A za tym idzie polepszenie relacji ze sobą. To mniej więcej coś w rodzaju robienia tych samych ulubionych rzeczy tylko trochę bardziej trwałe.

Ostatnim argumentem jakim się  posłużę, jest wspólny cel w życiu, czyli zbawienie. Ten to potrafi połączyć ludzi wiary. Jako przykład obrazujący tą teorię posłużę się biegiem na orientacje. Jest drużyna, która ma do siebie jakieś „ale”, jednak chcą wygrać bieg. Dlatego muszą połączyć swoje siły i jak najlepiej je wykorzystać. Muszą się skumplować i nieco bliżej poznać, chociaż by po to, żeby wyznaczyć osobę z odpowiednimi preferencjami do zadania. Drobne sprzeczki nie mogą urosnąć do rangi awantury, nie mówiąc już, że awantury w ogóle nie powinny mieć miejsca, ponieważ drużyna się rozpadnie i nie osiągnie celu. I właśnie ten cel ,jakim jest wygranie biegu, przybliża ich do siebie. Nie jest to najlepszy przykład, ale niestety lepszego nie potrafiłem wymyślić.  Nie mniej jednak mam nadzieję, że wiecie co miałem na myśli.

Jest wiele sposobów na budowanie naszej wspólnej małżeńskiej relacji z Bogiem. Wspólne modlitwy, chodzenie na Mszę, czy też należenie do tych samych grup parafialnych. Można tak wymieniać i wymieniać. Co małżeństwo to sposób. A skoro dwoje ludzi po ślubie staje się jednym ciałem to trochę głupio budować tylko cząstkę fundamentu, albo każdy fundament osobno. Jedno to znaczy zgodnie i razem. Bo przyjdzie wichura, zburzy tą część bez fundamentu i dom się rozpadnie. I może uda się go odbudować, ale będzie to bardzo ciężkie. A jeśli jest już tak ciężko odbudować dom z fundamentem to pomyślmy sobie jak ciężko będzie odbudować dom bez fundamentów…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz